Cześć, dziś przychodzę do Was z recenzją książki, która zabierze Was do zakątków Ameryki, właściwie na Hawaje. O których w książce Dni barbarzyńców. Życie na fali. Opowiada nam autor, przez pryzmat swojej pasji, czyli surfingu. Zawsze imponowali i imponują mi ludzie, którzy mają swoją pasje, potrafią się nią dzielić, a nawet nią żyć. Poza tym, zwiedzimy z autorem też inne miejsca.
Opis:
Surfing, dla jednych sport. Dla tych, co pokochali fale, ocean i adrenalinę. Surfing to coś znacznie więcej. To prawie jak tlen, bez tego nie potrafią żyć. To nałóg, który jest wymagający i niesamowicie niebezpieczny. Dla miłośników sportu i adrenaliny, to będzie biografia. Dla zakochanych w surfingu przewodnik po własnej fascynacji sportem. Dla jednych i drugich pozycja bardzo ciekawa. Dla laika, który nic o tym sporcie nie wie, to również bardzo ciekawa przygoda. Możemy dowiedzieć się wiele o samym sporcie, o emocjach jakie wzbudza i o doświadczeniach, jakie możemy zebrać surfując na fali :D. Czasem literackiej, a z czasem może tej na oceanie, kiedy pobudzimy strunę ekscytującej przygody. Która gdzieś tam przysnęła... :D Do odważnych świat należy, prawda?
Opinia 📝:
Sama pokochałam kiedyś sport całym sercem, więcej jestem w stanie pojąć zamiłowanie autora do surfingu, który był dla niego, jak tlen.
To klimatyczna opowieść o życiu, falach, które wygrywają rytm ludzkich doświadczeń, ale to też blaski i cienie sportu, żywiołu jakim jest woda. To także historia fascynacji i dojrzewania człowieka. Jedna przygoda, którą dobrze czytać w rytmie fal morza lub oceanu, by lepiej zrozumieć "muzykę", która jest towarzyszem surfera. Klimatyczna, spokojna i urokliwa książka, która w sercu potrafi obudzić marzenia, skryte głębiej lub te widoczne. Zachęcam do przeczytania! Szczególnie w ten wakacyjny czas!
Po książkę sięgałam z zaintrygowaniem, ponieważ lubię poznawać ludzkie przeżycia i doświadczenia. A biograficzna historia bardzo w tym wszystkim pomaga. Na początku, gdy zobaczyłam ten tom, pomyślałam: O kurde, to jest duże, ta książka jest gruba :P. I bałam się, że nie przebrnę, albo jest w niej tak dużo treści i mnie znudzi. I wiecie, co? Pomyliłam się, cieszę się, że tak się stało. Dni barbarzyńców. Życie na fali. to z jednej strony historia człowieka i tego, jak bohater musiał odnaleźć się wśród mieszkańców, z których część go akceptowała, a część nie. Więc, to po pierwsze opowieść o życiu i o odnajdywaniu wspólnego języka z innymi i poszukiwaniu miejsca dla siebie wśród innych. Po drugie to opowieść o pasji, która zmienia życie, która staje się częścią twojego życia... Bez niej przestajesz istnieć, bez niej żyjesz tak, jakby cię nie było... Czasem książka mnie porywała, jak fala na morzu, szybko i czytałam intensywnie. Chwilami miałam wrażenie, jakbym towarzyszyła bohaterowi w jego wspomnieniach. Innym razem nieco spokojniej, przerywałam, czasem zastanawiając się, co ja mogę znaleźć w tej biografii... I myślę, że ona gdzieś tam pobudziła moje marzenia i połaskotała moje ego, przypominając mi, że marzenia się spełnia. Tylko trzeba pracy :) i trochę wysiłku. Tak, za to lubię takie książki... Czasem też miałam wrażenie, że niektóre wspomnienia autora są drobiazgowe. Np. wątek z ratowaniem desek surfingowych kumpli, no...opisane tak, jak ujęcie z filmu. Przeszkadzało mi to, ale teraz z perspektywy myślę, że to ma swój urok. Z drugiej jest niesamowicie interesujące to, jak silne emocje musiało to w autorze wywołać, że tak to pamięta? Ciekawe.
A Ty, co byś napisał* w swojej biografii?
Dobre książki z literatury faktu znajdziecie też na stronie Księgarni!
Chyba, że szukacie czegoś z literatury pięknej.
Paulina_Possi
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, bardzo mnie motywują do działania. Warto pozostawić po sobie ślad :).