Cześć, zapraszam Was dziś na gościnny post. Autorką recenzji jest moja przyjaciółka Ola.
Agnieszka
Kulbat w swoim debiucie pokazuje pełny kunszt literacki. Według mnie w książce Mojra.
Przeklęte dzieci Inayari nie zabrakło niczego. Ciekawie stworzony świat,
świetni bohaterowie (#teamAiden), magia, humor i akcja.
Akcja
książki skupia się w jednym miejscu, siedzibie Zakonu Inayari. Ujednolicenie historii
do jednego miejsca jest ciekawym pomysłem i mądrym rozwiązaniem. Autorka w
swojej pierwszej książce chce pokazać, że wie jak się pisze i dzięki temu
środkowi, nie mam żadnych wątpliwości. Jednak może ktoś spytać czy nie jest to
nudne, czy nie jest to pójście na łatwiznę. Otóż moja odpowiedź brzmi: nie. Siedziba jest bardzo rozległa, w
swoim wnętrzu skrywa wiele pięter i poziomów, do tego to dość masywna twierdza,
a akcja, która się w niej dzieje nie daje nam chwili wytchnienia., jest bardzo
dynamicznie. Na dodatek zapanowanie nad taką częścią świata, to początek tego,
co dostaniemy na pewno w kolejnych tomach. A przynajmniej tak myślę i wnioskuję
po przeczytaniu ostatniego zdania.
„-Ale
wiesz, że biblioteka jest już zamknięta?
-To
się do niej włam”.
Bohaterów
poznajemy wielu. Jednych lepiej, drugich gorzej. Najwięcej dowiadujemy się o
Ryan, runiczna z Zakonu Inayari. Od początku była ona ciekawą postacią, którą
raczej większość osób powinna polubić (chyba trzeba być naprawdę wybrednym by
tego nie zrobić). W książce poznajemy ją z wielu stron. Jest to postać silna,
mająca swoje słabości. Kolejną postacią, bez względu na wszystko moją ulubioną
jest Aiden. Jego odpowiedzi kupiły mnie od razu. To chłopak dość tajemniczy,
poznajemy go później trochę lepiej. To, co wydarzy się później to tak
nieprzewidywalny zwrot akcji, odważę się powiedzieć, że to taka mała bomba
emocjonalna rzucona wprost przez autorkę. Zdradzę wam tylko jeden jego tekst,
bo resztę powinniście poznać po prostu sami. Trzecią ważna bohaterką jest
Aurora, młoda Adeptka, uczennica Ryan. Oraz inna runiczna Elys, będąca bardzo
tajemniczą postacią, ale zarazem bardzo rozważną. Warto zwrócić również uwagę
na bohatera, który moim zdaniem może być interesujący jest Sander. Poznajemy go
trochę później, ale za to, w jaki sposób!
„Chciałem spróbować numeru z
całowaniem, ale jednak odpuściłem”.
W
książce występuje magia. To ciężki wątek dla autorów. Jednak jak dla mnie
wystarczył pierwszy rozdział by się przekonać, że powieść jest dopracowana na
tyle ile można było to zrobić, jeszcze, jako debiut. Momentami byłam bardzo
zaskoczona precyzją autorki, opisy były bezbłędne. To zdecydowanie trzeba
docenić! Chyba tylko raz zdarzyło się, że podane słowo autorka wprowadziła do
tekstu bez wyjaśnienia, jednak z kontekstu można było się domyśleć, o co
chodzi, a później mieliśmy już opisaną tą rzecz w kilku zdaniach. Co ważne dużo
wyjaśnień wprowadzane jest w dialogach. Tajemnice, które spotkamy w czasie
poznawania historii, są ukryte nie tylko dla nas, ale też dla bohaterów
książki.
Krótko
o plusach historii:
·
Wtrącenia
myśli naszych bohaterów. Nie musimy się domyślać, co teraz mogli wywnioskować,
ale mamy to ładnie podane;
·
Duet
Ryan i Aiden to złoto. Ich dialogi, sytuacje. Po prostu jak są razem to musi
coś się dziać;
·
tajemniczość;
·
humor!
Zawsze
zwracam uwagę na to, ile autor ma doświadczenia w pisaniu i próbuję to porównać
z tym, co napisał. Agnieszka w swojej książce pokazuje wysoki poziom, stawia sobie
wysoką poprzeczkę. Dlatego nie mogę się doczekać kolejnych części tej serii.
Zapraszam na profil Oli na Instagramie
Oraz na profil autorki
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, bardzo mnie motywują do działania. Warto pozostawić po sobie ślad :).