Stowarzyszenie umarłych poetów.

 


,,Poszedłem do lasu, wybrałem bowiem życie z umiarem. Chcę żyć pełnią życia, chcę wyssać wszystkie soki życia. By zgromić wszystko to, co życiem nie jest. By nie odkryć tuż przed śmiercią, że nie umiałem żyć".

Gdybym zapytała Was, czy znacie tę książkę? 

Pewnie przeczytałabym różne odpowiedzi. Powinnam zapytać raczej, czy znacie tę historię? 

 Stowarzyszenie umarłych poetów to film, na podstawie którego powstała książka. Filmu jeszcze nie oglądałam, a po książkę sięgnęłam po poleceniu przyjaciółki. I bardzo się cieszę, że przeczytałam, mam ochotę skonfrontować ją jeszcze z filmem. Wtedy też napiszę opinię, a może porównanie. 

,,[...] w człowieku tkwi nieodparta potrzeba bycia akceptowanym. Za wszelką cenę musicie jednak zaufać tym cząstkom swojej osobowości, które wyróżniają was spośród innych i sprawiają, że jesteście niepowtarzalni. Nawet jeśli wyróżniająca was cecha jest dziwna czy nieakceptowana".

Opis: 

  W Akademii Weltona, elitarnej szkole średniej, zaczyna się nowy rok szkolny. To szkoła z surową dyscypliną, dużymi osiągnięciami i  czterema zasadami: tradycja, honor, dyscyplina, doskonałość. Wraz z nowym rokiem, przychodzi również nowy nauczyciel języka angielskiego: John Keating.

Żelazne zasady, chce przeciwstawić w swoim nauczaniu pasją do literatury. Na swoich lekcjach sięga po niekonwencjonalne sposoby. Swoimi pomysłami zaczyna wciągać uczniów w świat literatury i kultury. Rozbudza w nich wrażliwość, pokazuje jak dostrzegać rzeczy, które na pozór są niewidoczne. To nauczyciel, pragnie wyciągnąć ze swoich podopiecznych to, co najlepsze. Przypomina im o marzeniach, o ich własnych pragnieniach, nie czyichś. 

Opinia: 

To ostatnio jedna z moich ulubionych książek. W rocznym podsumowaniu będzie bardzo wysoko.  Tak, powoli zaczynam o nim myśleć, ponieważ przeczytałam dwukrotnie więcej niż dotychczas. Będzie co podsumowywać i wybierać. 

Stowarzyszenie umarłych poetów, to tytuł, o którym kiedyś słyszałam. Niewiele jednak wiedziałam na temat tego dzieła i właściwie już klasyka literackiego i filmowego. Pożyczyłam dość spontanicznie od przyjaciółki. Z poleceniem: "świetna książka", potem mój tato: "O, jaki cudny film był, do tej pory go pamiętam".  Na początku nie mogłam się wciągnąć, bo takie sztywne. I tak mówię, hmmm... no przecież tak polecali, to musi być dobre! Czytałam i nie wiem kiedy minęło kilka godzin. Przeczytałam ponad połowę, zostało mi chyba 15-20 stron, albo i mniej. Odłożyłam. Poszłam robić inne rzeczy w domu, a potem cały czas chodziło mi po głowie: "Skończ książkę". Usiadłam, skończyłam i zamarłam po przeczytaniu. Wzruszyłam się, potem w jakiś sposób zrozumiałam, że mnie ta książka rozbiła. I została w sercu. 

Napisałam w opinii w ten sposób, ponieważ chciałam Wam pokazać, jak na mnie ta powieść oddziałała. 

,,Kiedy czytacie książkę, nie bierzcie pod uwagę tylko tego, co mówi autor, weźcie pod uwagę również to, co myślicie wy. Musicie starać się odnaleźć własny głos, chłopcy".

Przeczytałam tę książkę ponad dwa tygodnie temu i dopiero teraz poczułam, że jestem gotowa napisać recenzję. Musiała przemyśleć wszystko, co tam się wydarzyło. Dzieje się naprawdę sporo, jak na tak krótką powieść. Powiedziałabym, że jest dynamiczna, ale to sformułowanie nie jest trafne. 


,,Słowo i idea mają moc zdolną zmieniać świat".

Jest bogata w przemyślenia bohaterów, w ich rozmyślania na temat przyszłości, znajdziemy w niej i rozterki. Można powiedzieć przedstawia kwintesencję młodości, chyba tak. Ona jest o młodości, ale również i o wyborach, buncie, marzeniach, nadziei. Moim zdaniem jedna z ważniejszych książek. Bardzo mocna, konkretna, ale też oddziałująca na nas, jako odbiorców. Po przeczytaniu miałam burze mózgów, zastanawiałam się nad rolą nauczycieli w naszym życiu i nad edukacją. Jednak również nad literaturą, bo ona jest ważną częścią tej historii. Tak mnie wciągnęły te rozmyślania, że wypożyczyłam z biblioteki dwa tomiki poezji: Byrona i Whitmana. Z tym pierwszym już kiedyś się spotkałam, z drugim po raz pierwszy. Bardzo doceniam to w książkach, że są mnie wstanie zachęcić do odkrywania czegoś nieznanego. Wiersze tych dwu autorów właśnie takie są. Fragmenty, które w powieści, cytuje uczniom Keating, mnie po prostu inspirowały. Z tego powodu sięgnęłam po tomiki. I choć Byron gdzieś mi już mignął, to dopiero teraz doceniłam jego poezję. Walt Whitman jeszcze przede mną, ale myślę, że to będą naprawdę niesamowite wiersze. Pisnę tu słówkiem na ich temat. 

Kreacje bohaterów są niesamowite i złożone, każdy z nich jest jedyny w swoim rodzaju. Niektórzy zaskakują, inni mniej. Pełen wachlarz osobowości przed nami, to samo z nauczycielami. Wydaje mi się, że to jest bogactwo Stowarzyszenia umarłych poetów

Nie przedłużając recenzji, zachęcam Was bardzo do sięgnięcia po tę powieść, albo do obejrzenia filmu. 

Paulina  

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz


Bardzo dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, bardzo mnie motywują do działania. Warto pozostawić po sobie ślad :).