Rozdział 6 Lotnisko

Nie wiem i  nie pamiętam co mi się śniło. Wiem,że nic szczególnie przyjemnego.
Obudziłam się spanikowana i cała mokra od potu.  Sen prysnął tak szybko jak się obudziłam. Była już godzina 10.30 co oznaczało strat samolotu Basi. Od dnia w ,którym dowiedziałam się,że przyjeżdża nie dała żadnej informacji poza numerem lotu AUE12834 i nic więcej.
Nadal coś mi nie pasowało. Czy to jest ta sama osoba,którą poznałam kilka lat temu? Ona tak się zmieniła czy ja?  Zdałam sobie sprawę z tego jak ten czas szybko leci i jak bardzo zmieniamy się z biegiem lat. Dorastamy, wchodzimy w dorosłe zapracowane i szybkie życie.  Czy na  tym ma polegać dorosłość?
Sama już nie wiem. <din dong din dong>
Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Przebrana zbiegłam na dół by otworzyć.
Za drzwiami stał listonosz. ~Dzień dobry, czy zastałem panią Paulinę? 
~Dzień dobry, tak to ja.  ~Mam dla pani trzy polecone przesyłki.
~Słucham? Ja nic nie zamawiałam. Zupełnie  nie.
~Oj, przepraszam w zasadzie cztery. ~Mogę zobaczyć adresy nadawców z ,których przyszły ?
~Te dwie to chyba książki. Napisane jest księgarnia dobre i tanie czytanie  oraz czytanie rozwija. To były dwa ogromne pudła. A trzecia z nich to sporej wielkości koperta i średniego rozmiaru pudełka.
~Proszę Pana  a ta to skąd? Z internetowego sklepu z biżuterią. ~Okej, podpiszę.
~A, ta ostatnia? ~To list polecony z Litwy podpisany hmmm... Chwileczkę zarz sprawdzę.
~ Adres z Wilna. Zna pani tę osobę? Tu są tak naprawdę dwa sklejone listy.
~Od Zofii Litwin a drugi od Basi Litwin. ~Czy to pomyłka ? Halo, jest odbiór? Proszę pani, czy coś się stało?  ~Nie, nie. Przepraszam. ~Dziękuje,przepraszam,że zajęłam panu tyle czasu. Dziękuje za dostarczenie tylu przesyłek. ~Do widzenia, miłego  dnia życzę. ~Do widzenia.
Wniosłam paczki do jadalni . Postanowiłam poszukać rodziców. Nikogo chyba nie było w domu oprócz mnie i kociąt.tylko karteczka na lodówce.
Poli,spałaś tak długo, nie chcieliśmy Cię budzić. Coś nam wypadło i musimy załatwić pewne sprawy. Wrócimy późno. Nie dzwoń. Porozmawiamy wieczorem. Odbież Basię z lotniska 12.30 sala przylotów nr. 1. Na blacie masz pieniądze na taksówkę.
Poszłam do pokoju rodziców. Mamy rzeczywiście nie było, a tata spał w najlepsze.Jednak postanowiłam go nie budzić. Ciągle jednak mam wrażenie,że ja o czymś nie wiem. Czy ktoś przede mną coś ukrywa? A może wpadłam w jakąś obsesję? O co chodzi? Z tymi myślami, które wciąż krążyły po mojej głowie poszłam na dół robić śniadanie. Napisałam SMS-a do mamy.
Cześć mami. Możesz mi wyjaśnić o co chodzi z tymi karteczkami i wczorajszym telefonem babci?
Nie wiem czemu mamy nie ma w domu, przecież jest sobota. Dochodzi niedługo południe. Jest 11.00. Zaczęłam robić  herbatę i tosty. W tym momencie zaczął dzwonić  telefon, na moją komórkę zaczęły sypać się wiadomości i do drzwi ktoś zaczął pukać. Nie zdążyłam jeszcze tostów włożyć. Pobiegłam do drzwi by otworzyć. Stała w nich moja babcia. Była spocona i zasapana. Nie mogła złapać oddechu. ~Cześć babciu, co Ty tutaj robisz? ~Proszę wejdź, coś się stało?  ~Chcesz herbaty? tosta? Usiadła i milczała jakby jej ktoś odebrał głos. W tym momencie z góry zaczął schodzić tata. Również milczał. Ani me ani beee ani nawet kukuryku. Zaczęłam wrzeszczeć. Zaczęło mnie to irytować. Do cholery powiecie  mi co tu się dzieje? Co to za telefony o 23? karteczki? Co Wami jest języki Wam poucinali ?! To nie jest śmieszne. Jeżeli to jakiś głupi żart to coś Wam nie wyszło !!! Nadal nic. Patrzeli niewzruszeni moim wybuchem. Byłam wściekła na te tajemnice, karteczki i wszystkich dookoła. Mam wrażenie,że tylko kotu wyczuwały moja obecność i reagowały. Pomimo tego zrobiłam śniadanie dla naszej trójki. Postawiłam przed sobą i nimi. Jedliśmy w milczeniu. To była denerwująca cisza. Miałam tego po dziurki w nosie. Była już 11.20. Posprzątałam po śniadaniu i zajęłam się przygotowaniem jedzenia dla kociąt Karmela i Misi. Zapytałam jedynie taty czy jedzie ze mną po Basię. Skinął jedynie głową. Dostałam szału. Wzięłam telefon  i zaczęłam słuchać muzyki by zakończyć tę głucha ciszę, która mnie drażniła. Poszłam naszykować prezent dla Basi, który zbierałam od kilku lat. Waśnie przypomniało mi się o moich paczkach i listach. Zeszłam do kuchni i waśnie miałam je zabrać gdy zobaczyła,że babcia gotuje obiad.  ~Pomóc Ci? -zapytałam. Oczywiście nie usłyszałam odpowiedzi. Tylko wielki niezdarny napis NIE!!! Zaczęłam znowu wrzeszczeć. ~Czyście zmysły postradali? Jestem duchem? Czy jesteście ślepi? Poszłam na  górę do swojego pokoju. Włączyłam muzykę na cały regulator by zaprotestować !! Byłam wściekła  więc pomimo krótkiego snu miałam bardzo dużo energii i siły.Postanowiłam poćwiczyć ponieważ było jeszcze sporo czasu do wyjazdu na lotnisko po moją przyjaciółkę. Była 11.30. Zaczęłam od skłonów, brzuszki, pompki, przysiady, skoki, rozciąganie.  Oczywiście trochę poćwiczyłam z ciężarkami. Skończyłam na odbijaniu piłki o ścianę i nad sobą. Na samiutki koniec jazda na rowerku i biegi na bieżni. Skończyłam. Byłam zmęczona i wyciszona po wysiłku.  No i oczywiście spocona. Była godzina 12.05 poszłam się umyć i ubrać w czyste rzeczy. Gdy skończyłam do drzwi zapukał mój tata i oznajmił  mi,że jedziemy. Odpowiedziałam ~ok.  Wzięłam torebkę i zeszłam na dół do samochodu. Wsiadłam i czekałam. Tata usiadł za kierownicą i znowu nic nie powiedział. Ja już nawet  nie próbowałam. Dojechaliśmy po 15 minutach na lotnisko. Na całe szczęście nie było o tej porze korków  w mieście. Była 12.25. Więc samolot powinien niedługo wylądować. Czekaliśmy.
Na tablicy przylotów pokazały się linie i numery lotów:
AUE12834 uległ wypadkowi
AGW13842 opóźniony
AUE12835 opóźniony
Zawołałam mojego tatę i zaczęłam płakać. Przytulił mnie ale nic nie odpowiedział. Odepchnęłam go. Miałam dość udawanego milczenia, które nawet w takiej sytuacji bolało i to jeszcze bardziej. Poszłam umyć twarz do łazienki. Od łez moja twarz była cała czerwona. Kiedy wyszłam usiadłam na krzesełku i wyciągnęłam  listy z torebki. Zaczęłam przeglądać. Pierwszy z nich był od cioci Basi drugi od niej samej. Spojrzałam na daty wysyłki . Diametralnie się różniły . Jej cioci to 31 kwietnia a Basi 31 maja. To żart! O co tu chodzi?  Nie rozumiem mam najzupełniej tego dosyć!   Otworzyłam pierwszy list. A w nim ujrzałam krzywe charakterystyczne pismo cioci Basi Zosi. Wiadomość w liście brzmiała tak :
Witaj, Paulino.
 Przepraszam,że tak późno do Was piszę. Przepraszam również za to,że od nowego roku nie dawałam znaku życia. Wiem,że się martwiliście i wielokrotnie dzwoniliście do mnie i mojego męża. Zaraz po nowym roku moja mama spadła ze schodów i musiałam zawieść ją do szpitala i się  nią zaopiekować. Długo była nieprzytomna. Miała wstrząśnienie mózgu a poza tym straciła pamięć. Nie było nas  stać na pozostawienie jej w hospicjum więc musiałam się nią zająć. Ponieważ potrzebuje stałej opieki. Z dnia nadziej jest coraz lepiej. Powraca jej  pamięć, staje się także coraz sprawniejsza po rehabilitacji. Coraz więcej pamięta,  poza tym pytała wielokrotnie o Ciebie. Tak wiem to dziwne. Prawie w ogóle Cię nie zna. Raz widziała Cię osobiście wtedy kiedy się poznałyście. Kilka razy prosiła nas byśmy opowiadały co się u Ciebie dzieje. A ona odpowiadała na to,że jesteś dobrym człowiekiem i wiele osiągniesz. Wyglądało to prawie tak jakby wróżyła Twoją przyszłość bez opowiadania co się w niej wydarzy. Na okrągło pyta o Was a o własną rodzinę bardzo rzadko. Później ja zachorowałam i byłam przez cały luty w szpitalu. Basia była wtedy pod opieką mojej siostry. Jednak wiem,że nadzór miała mały.  Wiem,że jest już dorosła ale ja i tak się o nią martwię. Kocham ją jak własną córkę. W tym czasie jej mama miała bardzo poważną operację i długo była w śpiączce. Później miała badania. Okazało się,że ww czasie operacji wdało się zakażenie wirusowe. Była coraz słabsza. Nie chciała wrócić do szpitala, była uparta chciała wrócić do pracy i poświęcić w końcu  czas swojej rodzinie i córce. Straciła panowanie nad swoim organizmem. Zaczęły przyplątywać inne infekcje. Pewnego dnia w domu straciła przytomność. Trafiła na intensywną terapie.  Jednak po tym jak zlekceważyła chorobę. Jest w bardzo ciężkim stanie. Jest bliska śmierci. Kiedy tak na nią patrzę gdy przychodzę do szpitala, płakać mi się chce. Moja siostra, najmłodsza i najpiękniejsza z nas trzech, leży na łożu śmierci. Nie wiem jak długo jeszcze wytrzyma jak długo jej organizm będzie walczył. Czy się wybudzi gdy będą próbowali ją odłączyć ją od urządzenia, które pomaga jej oddychać. Basia bardzo to przeżywa  wiem,że chce do was przylecieć by o tym zapomnieć , odpocząć. Opiekuje się matką prawie codziennie 24h na dobę.Nie śpi.
Schudła i bardzo zmarniała przez to co się dzieje. Zmieniła się  i zamknęła w sobie. Przyjaźnicie się więc może Ci powie. Mnie nie chce. Wydaje mi się,że wpadła w dziwne towarzystwo.  Pomiędzy majem lub czerwcem . W którymś z tych dwóch miesięcy chce przyjechać. Pewnie da Ci znać. Zaopiekuj się nią bardzo Cię proszę. Pomóż jej odpocząć. Zaopiekuje się jej mamą.
Kochamy Was, tęsknimy i pozdrawiamy.
                                                                                                         Zofia i Hubert
PS Ona nie wie, w jakim stanie jest jej mama. Nie mów jej.

 
Siedziałam tak i czytałam ten list, chyba dwukrotnie. Gdy odezwał się speaker mówiący o samolocie, nie chciałam go słuchać, włożyłam więc słuchawki i włączyłam muzykę.  Schowałam list. Miałam dosyć wrażeń na dziś. Wyszłam na dwór. Mojego taty nigdzie nie było. Nawet go nie szukałam. Usiadłam na zewnątrz. Zerknęłam na wyświetlacz była 12.50. Siedziałam na ławce i wpatrywałam się w niebo. Na horyzoncie widać było kilka małych chmur a wśród nich zauważyłam samolot zbliżający się do lądowiska. Nie widziałam jaki. Miałam resztki nadziei,że to może ten.  Tata nie dawał znać,pewnie pojechał do domu.
 
W tym samym czasie w hali przylotów.
Tata pauliny oczekiwał na Basie, nie wiedział gdzie jest jego córka, jednak jej nie szukał. Poszedł zapytać się informatorów samolot. Okazało się, że speakerka podała,źle dane o samolocie. Miał być tylko opóźniony. Około 20 minut później przyszła przyjaciółka Pauliny. Po odprawie z walizką. ~Dzień dobry, a gdzie jest Paulina?
~Nie wiem, dzień dobry. Choć Basiu może jej poszukamy?
~Tak, chodźmy. Coś się stało? Jest pan jakiś smutny.
~Nie, nic. Zmęczona po podróży?
~Tak,trochę. Dawno mnie tu nie było. Dużo się zmieniło od mojej ostatniej wizyty? ~Tak,myślę,że sporo. Na pewno Paulina jest dużo starsza, silniejsza i wyższa.  Po za tym może i my też. Ale na pewno i miasto się zmieniło. Coś konkretnego miałaś na myśli? ~ Nie tak ogólnie. ~Gdzie ona może być, jak myślisz? hmm...
~Może w toalecie lub na dworze. To ja sprawdzę w toalecie a pan mógłby w samochodzie czy tak może być?
~Jasne, to ja wezmę Twój bagaż i idę do samochodu. Do zobaczenia za chwilę.
W tym samym czasie.

Siedziałam tak chyba z pół godziny. Postanowiłam pójść do toalety a później do autobusu i wrócić do domu apotem czekać na informacje o tym samolocie na samą myśl chciało mi się płakać. W łazience była kolejka. Zdążyły przylecieć dwa samoloty.  Stałam w kolejce przy samych  drzwiach. 
W tym momencie do toalety weszła moja przyjaciółka.
Rzuciłyśmy się na siebie. Zabawnie to wyglądało. Ona miała 170cm wzrostu a aja 180cm. Byłyśmy  wtulone w siebie. Na zmianę ryczałyśmy i śmiałyśmy się oczywiście ze szczęścia. Wszystkie panie w kolejce  uśmiechały się gdy na nas patrzyły ale za razem też dziwiły. W końcu poszłyśmy razem do samochodu. Obie  szczęśliwe i rozpromienione od ucha do ucha. Basia przytuliła się do mnie. Szłyśmy w milczeniu. Mój tata nas zauważył i  zaczął  do nas  wołać
~Tu jestem !!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz


Bardzo dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, bardzo mnie motywują do działania. Warto pozostawić po sobie ślad :).