Właśnie wróciłam do swojego pokoju świeżo umyta po wielkich porządkach.
Nareszcie czysta po kilku godzinach sprzątania.
Moi rodzice spali już od prawie godziny a może nawet dłużej. O tej porze czas mija niezwykle szybko. W domu panowała cisza.
Nagle zaczął dzwonić telefon.
Dźwięk telefonu rozprzestrzenił się po całym domu.
Powiem szczerze wystraszyłam się.
Kto przepraszam dzwoni o tej porze? Poszłam odebrać gdyż nie wiedziałam czy rodzice wstali, nie byłam jednak pierwsza. Mama odebrała. Nie chciałam jej przeszkadzać być może to coś bardzo ważnego. Podeszłam więc do wyświetlacza by przekonać się kto dzwoni. Ujrzałam na nim ''dziadki''
Wpatrywałam się zaszokowana . Kurczę, przecież babcia i dziadek śpią już o tej porze. To nie możliwe. A jeżeli tak to musiało stać się coś poważnego.
Szybko napisałam na karteczce mamie.
~Co się stało? ~Rozmawiasz z dziadkami?
Nic mi nie odpowiedziała, skinęła tylko głową na "tak".
Martwiłam się. Kręciłam się po kuchni i pokoju. Nie chciałam podsłuchiwać ani zrozumieć czegoś źle. Mama rozmawiała już pół godziny. Wciąż nerwowo chodziłam po pokoju, na dół właśnie schodził mój zaspany tata. Poszedł do kuchni zrobić herbatę i zawołam mnie.
~Co się dzieje? Kto to cholery dzwoni o tej godzinie i nie da człowiekowi spać ?
~yyy... Tato to mama rozmawia z dziadkami. Coś się musiało stać. Przecież oni o tej porze normalnie śpią. ~Mama rozmawia już ponad pół godziny. Nic więcej mi nie powiedziała.
~Tato, jak myślisz o co chodzi?? ~Nie mam pojęcia. A babcia nie miała dzwonić do cioci i mamy Basi? ~No teoretycznie miała. No ale przecież o 12 czy 1 w nocy to nie ma po co dzwonić.
Poszliśmy "spać" na górę . Chyba tylko z teorii. Nie mogłam nawet na chwilę zmrużyć oczu. Mama wciąż rozmawiała. Każda minuta była dla mnie uciążliwa, ciągnęła się nieubłaganie. Nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Poszłam po moja nową biblioteczkę i przytargałam ja do pokoju.
Pomyślałam,że odnajdę spokój w książkach. Sięgnęłam po "Gwiazd naszych wina" Johna Greena.
Zaczęłam czytać, minuty leciały a, ja czytałam książkę. Tak jak płynął czas, pochłaniałam kolejne rozdziały. Poznawałam życie głównych bohaterów walczących z rakiem i jego nawrotami, lekami. Oraz o tym jak choroba odmienia i ogranicza życie. Hazel Grace i Augustus Waters to głowni bohaterowie. Ona w walce z płucami, on po amputacji nogi. Spotkali się raz i pozostali sobie bliscy. Końcówka to wyciskacz łez. Zaczęłam płakać. Gdy czytałam jak umierał Augustus. Piękna książka. Uwielbiam ją.- skończyłam. Tak pochłonęła mnie ta książka,że nie zauważyłam jak na dole umilkła rozmowa. A zegarek wskazywał 3.30. Wstałam odłożyć książkę, na podłogę spadł jakiś liścik.
-Wszystko u dziadków w porządku. Nic się nie martw babcia dzwoniła w sprawie Basi i jej przyjazdu.
Spokojnie wszystko dobrze. Porozmawiamy rano. Widziałam,że czytasz, nie chciałam Ci przeszkadzać.
Dobranoc ;)
Mama
Uspokoiłam się po tym liściku, odłożyłam kubek i usnęłam.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, bardzo mnie motywują do działania. Warto pozostawić po sobie ślad :).