Bratnie Dusze II

 



Każdego dnia, tygodnia... mijamy setki osób, czasem może więcej. Część z nich znamy z widzenia, z jednego autobusu, znamy ich okruch codzienności. Często nie znamy imienia, nie wiemy kim jest dana osoba. Poza zbiorem cech, charakterystycznym ubiorem. Jest. Jednak poza tym... co możemy stwierdzić? Jest, ale ich cechy zewnętrzne mówią nam niewiele. Są osoby, które mijamy, ale nie pamiętamy nic. Być może miniemy ich tylko raz w życiu, ale wśród tych osób. Możemy spotykać kogoś, kto w przyszłości może wpłynąć na nasze życie. Wśród nich możesz nieświadomie przechodzić obok swojej przyszłej przyjaciółki, obok miłości swojego życia. W tej chwili będąc tego nieświadomą/nieświadomym. 

Nasze życie składa się z wielu elementów, na część z nich nie mamy wpływu. Dzieją się niezależnie od nas. Nieraz stajemy się uczestnikami różnych większych lub mniejszych wydarzeń, które później mogą zaowocować zmianami, działaniem, którego możemy się nie spodziewać po sobie. Te przedsięwzięcia prowadzą nas różnymi drogami, podczas tych wędrówek przez życie; poznajemy i spotykamy bardzo dużo osób. Z częścią z nich nasze charaktery się polubią, z drugą połową może być dużo trudniej. Jesteśmy zróżnicowani i inni, a piękno tego świata polega właśnie na tym. Nie ma dwóch takich samych osób, to nasza nietuzinkowość i dar. Czasem trudny do odnalezienia, do zrozumienia. Taki, którego szuka się latami. Nieraz to cecha towarzysząca nam od najmłodszych lat, coś co nas charakteryzuje, ale nie zdawaliśmy sobie wcześniej z tego sprawy. Dopiero w pewnym momencie, gdy jesteśmy gotowi, przychodzi to doświadczenie, które w pewnej zwrotności ku nam samym. Objawia to piękno, zauważamy je często dzięki drugiemu człowiekowi, przez relacje. Wtedy czujesz się autentyczny, a wśród ludzi, którzy cię ubogacają, czujesz się sobą.  Tak jakby ktoś nagle obudził w tobie jakąś część. Element, mały puzzel, składnik, który powoduje włączenie procesu, tworzenia siebie. I dostrzegania siebie, swoich cech, swojej indywidualności, będącej jednocześnie skarbem. Nie ma drugiej takiej samej jednostki jak ty. 

Dostrzegając w sobie tę piękną iskrę - uczysz się kochać siebie, a to sprawa bardzo ważna. Bo jesteś jedyną osobą, która przeżyje z tobą całe życie. Od narodzin aż po śmierć. I idąc w życiu z bagażem doświadczeń, ale i z miłością do siebie, masz szansę znaleźć swoje bratnie dusze. Prawdziwa miłość, przyciąga innych prawdziwie kochających, radujących się życiem. Jeśli w twoich oczach tli się miłość... Ona objawia się na różne sposoby, przez uśmiech, oczy... Inni ludzie to zauważą i przyjdą do ciebie. Dusze wzajemnie się wyczuwają, przenikają się...

 

Pewnego dnia, nagle. Nie wiadomo skąd. Pojawił się w jej życiu. W chwili kiedy zwątpiła że ma prawo kochać. Zwątpiła też w opowieść, tę poznaną od babci. O czerwonej linii, która łączy dwie osoby. Poddała się, już nie miała siły by szukać miłości. Wiedziała, że na siłę niczego się nie zbuduje. Czuła się kochana, wie co to znaczy. Z tym, z którymi połączyli jej duszę na ziemi. W rodzinę. Bliscy dali jej ogrom miłości, nauczyli ją troszczyć się o drugiego, nauczyli szacunku i obdarowywania miłością. Przekazywała ją jak umiała każdemu. A Bogu, każdego dnia dziękowała. W jej sercu żyje miłość, bo z niej została stworzona, z niej została zrodzona, nią obdarzona, w jej sercu pragnienie, by móc ją komuś przekazać, dać i ograć następne serce...

Tylko to trudniejsze niż się jej wydawało. Ponieważ nie wystarczy pokochać kogoś... To zbyt mało, ten drugi człowiek musi chcieć przyjąć miłość. Tylko to tak trudne. Radość, tak bardzo chciała dzielić się miłością, ale ona tak bardzo odstaje od tego świata. Świat jej nie rozumie, biegnie za miłością, ale inną... Tą samotną, która nie wypełnia serca drugiego człowieka. Jej miłość (Radości) wymaga czasu, więc ją odrzucają, bo za długo trzeba ją budować...

I Radość, chociaż w jej sercu jest ogień miłości... przestała walczyć o to, by móc ją komuś dać. Więc zaczęła dzielić ją w małych gestach. Dzieciom dając atencję i uwagę, dla innych być miłym, nawet jeśli to trudne, dla bliskich nauczyć się być, ale to w innych stworzeniach znalazła możliwość przekazania choć odrobiny ciepła. Małym przyjaciołom, braciom mniejszym jakimi są koty. Dając czas, cierpliwość, miłość. Chociaż w ten sposób może ogrzać kocie serduszka, dając im nową nadzieję. 
 

Ale miłości odwzajemnionej wciąż szuka...

Spotkali się, podświadomie czuła gdzieś, że to mógłby być on.  Widziała go pierwszy raz, ale w jego spojrzeniu tliło się coś, co ja otulało, a jednocześnie było jej bliskie, może nawet znajome. Nie miała odwagi spojrzeć bezpośrednio w jego oczy, ale wyczuwała to nawet z odległości. Jedno spojrzenie, trwało niespełna pięć sekund, a ona miała wrażenie, że to może być ktoś kogo szukała. Gdzieś w niej zaczęło kiełkować znajome uczucie, nadzieja, to ona, została wybudzona... Poczuła głęboko w sercu ciepło, ognik nadziei. Taki, który przepełnia całego człowieka. 

Wtedy pomyślała o czerwonej linii, czy to on może stać po drugiej stronie?  Jak to rozpoznać?

To pierwsze spotkanie przypomniało grę w podchody, jakieś niesamowite, niezrozumiałe poczucie bliskości. Jednocześnie też pewne onieśmielenie, niepewność i niezręczność. Napięcie, a jednocześnie wnikliwe obserwowanie, zapamiętywanie najdrobniejszych gestów, badanie zachowania, emocji. Uczenie się i poznawanie drugiego człowieka. Uważne spojrzenia, ale nieco niepewne, zawstydzone, niewinne, grzeczne uśmiechy. Pytania zadawane z przemyśleniem, tak żeby nie wejść na trudne tematy. 

Niezrozumiałe, zupełnie nowe doświadczenie...ale w Radości powstał jakiś nowy impuls. Czuła, że coś się zmieniło, ale wtedy jeszcze nie wiedziała co. 

Te lekcję życia zrozumie dopiero za jakiś czas, składając doświadczenia pojmie sens tej drogi. Czy cały?


Paulina

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz


Bardzo dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, bardzo mnie motywują do działania. Warto pozostawić po sobie ślad :).