„Szczęście, którego wyczekujemy, potrafi zburzyć to, które właśnie przeżywamy".
Cześć, dzisiaj kilka słów, a raczej zdań o książce Erica-Emmanuela Schmitta. Już jakiś czas nic jego nie recenzowałam, więc nadrabiam i podzielę się swoimi wrażeniami. Lektura Ulissesa z Bagdadu w jakiś sposób znowu mnie zmiotła. W lipcu trafiałam na mocne książki. Wiele z nich poruszyło czułe struny i zostawiały mnie z refleksją. W czytaniu właśnie o to chodzi. Nie tylko o zabawę, ale i o poruszenie. Bohaterski miś to uczynił, a i Ulisses nie pozostał bierny. Muszę przyznać, że autor jest odważny. Wziął na warsztat trudny temat, ale obszedł się z nim, z najwyższą klasą.
Opis:
Saad Saad, jest młodym, wykształconym człowiekiem. W czasie akcji powieści ma dwadzieścia lat, jego kraj, w którym się wychowywał to Irak. Ma kochającą rodzinę: matkę, ojca, siostry; przyjaciół i ukochaną Leilę. Wszystko byłoby cudowne, gdyby nie to, że trwa wojna. Życie bywa coraz trudniejsze, wyrzeczenia się nie kończą. W ojczyźnie bohatera zamieszanie, ogromne podzielenie. A w dodatku Amerykańscy żołnierze. Nic nie wygląda dobrze, a tym bardziej nie jest bezpiecznie. Saad stoi przed trudnym wyborem. Albo zostanie z rodziną i będzie żył w złych warunkach, albo ucieknie za granicę i spróbuje pomóc rodzinie stanąć na nogi. Cokolwiek wybierze, wszędzie znajdzie ryzyko. Każdy wybór może okazać się zły.
W powieści Schmitta znajdziemy odwołania do Odysei Homera. Saad będzie jak Ulisses. Aczkolwiek to już nawiązanie do innej lektury :).
Opinia:
Na samym początku trochę trudno było mi się wciągnąć w książkę. Raz zaczęłam, potem odłożyłam i wzięłam Ulissesa z Bagdadu nad morze. Jak siedziałam na plaży i wygrzewałam się w słońcu, to jakoś lepiej mi się czytało, najpierw powoli, a potem z coraz większym zaangażowaniem wchodziłam w akcję. Chciałam poznać doświadczenia bohatera i zobaczyć kraj, którego nie widziałam.
Sam bohater w końcu mnie do siebie przekonał. Postać Saada jest wykreowana przez Schmitta świetnie. Z jednej strony widzimy zdeterminowanego młodego chłopaka, wykształconego, patrzy z zaciekawieniem na świat i jest otwarty. Spogląda w przyszłość z optymizmem. Z drugiej strony, to odpowiedzialny młody mężczyzna, który pragnie zadbać o swoich najbliższych. Stara się znaleźć wyjście z trudnej sytuacji, jednak jest trochę zagubiony i nieporadny. Można powiedzieć, że nie do końca radzi sobie z odpowiedzialnością, która nań spadła. Mimo to idzie dalej za ciosem. Ma dylematy i to autor fantastycznie zarysował. Popełnia błędy i widzi je. Stara się wyciągać wnioski, ale ma w sobie też pochopność.
„Jeśli tą siłą, która cię pcha do przodu, jest niezaspokojenie, to kiedy się zatrzymasz?'.
To bardzo bogata w treść książka, jest wiele wątków, nad którymi można rozmyślać po lekturze tej powieści. Powiedziałabym Wam, że po pierwsze jest to historia o dorastaniu i wpływie naszego otoczenia na ten proces. Pokazuje też, że inaczej dorasta się w świecie, gdzie panuje pokój, a inaczej gdy twoja codzienność to wojna. A następnego dnia możesz być przesłuchiwany.
Jednak nie tylko o tym opowiada historia Saada. Na pierwszych stronach książki wybrzmiewa coś, nad czym zastanowiłam się właśnie pisząc recenzje.
To, jakiego losu doświadczymy, zależy od tego, gdzie żyjemy. Gdzie się urodziliśmy, co będziemy mogli osiągnąć w życiu. Czy jest to Europa, Azja, a może Afryka, Ameryka. Życie wygląda inaczej, inne są warunki....inne możliwości.
Początek zwraca na to bardzo dużo uwagi, teraz w kontekście całości rozumiem.
„Kocham cię tak, jak umiem, ale z pewnością nie tak, jak na to zasługujesz".
Saad stanie się podróżnikiem, ale jego droga to będzie mierzenie się z samym sobą, ze strachem i drugim człowiekiem. To szukanie planu, tam gdzie niemożliwe, żeby był. To szukanie nadziei na lepsze życie, tam, gdzie wielu już zwątpiło. To historia człowieka, który został zmuszony uciekać. Przed zniszczeniem, przed niesprawiedliwością, ale i przed prawem. Ponieważ prawo widzi bohatera jako uchodźcę, ale nie jako człowieka. Jako kogoś, na kim nielegalni chcą zarobić, a ci co mogą pomóc nie chcą. Bo tacy ludzie jak on, są widziani jak problem.
Schmitt pokazuje nam, coś bardzo istotnego, ale równie mocno uderzającego w nas samych.
Jakim prawem, widzimy kogoś jako problem? Czemu tak to wygląda?
Jak widać w recenzji to mocna książka, porusza trudne tematy i pozostawia wiele pytań. Przynajmniej mnie. To historia, która jeszcze gdzieś siedzi w mojej głowie i cały czas pracuje we mnie. Z pewnością zostanie we mnie jeszcze długo, długo, a zdaje mi się, że na całe życie.
Zdecydowanie zachęcam Was do sięgnięcia po nią, bo robi wrażenie. Na mnie zrobiła i to ogromne.
„Przeszłość nie jest krainą, którą tak łatwo opuścić".
Macie jakąś ulubioną książkę autora?
I na koniec tak żartobliwy trochę:
„-Synu mój, boski Ulissesie, nie drżysz przed różanopalcą jutrzenką?
-Słucham?
-Nie marznie ci dupa o piątej rano?".
Świetnych cytatów w książce jest masa, a o naprawdę tylko kilka.
Paulina_Possi
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, bardzo mnie motywują do działania. Warto pozostawić po sobie ślad :).