''Miłosierdzie gminy" ‒ Maria Konopnicka

Wiecie,co ?


Nie sądziłam, że Miłosierdzie gminy tak bardzo mnie poruszy. W prawdzie dopiero poznam nowele Marii Konopnickiej. Ale naprawdę nie podejrzewałam, że tak szybko będę chciała czytać kolejne jej utwory. Jakiś czas temu rozpoczęłam swoją przygodę z powieściami Elizy Orzeszkowej, które mnie bardzo zaskoczyły. Ale nie sądziłam, że trafi do mnie kolejna autorka, która tworzyła w epoce pozytywizmu. Chyba się polubimy z tą epoką... . Jest bardzo refleksyjna, a powieści, nowele i inne utwory polskich twórców są bardzo skupione na obserwowaniu życia. Bardzo lubię czytać takie książki, które stawiają dużo refleksji i pytań życiu. 


Dziś krótko. Chciałabym podzielić się z Wami krótkim przemyśleniem po przeczytaniu Miłosierdzia gminy.  Ta niewielka książeczka, mała nowelka, ledwo 30 stronicowa tak mnie zaskoczyła, że nie mogę przejść obok niej obojętnie. Nie da się! (Wybaczcie mi chaotyczność tego wpisu). 


Nowelka opowiada o pewnej gminie, która pomaga ludziom ubogim, biednym i starszym. 
W dane dni zbiera się grupa ludzi, która poszukuje pracowników. Przed wszystkimi występuje kandydat, któremu można zadawać pytania. Potem następuje licytacja. Zainteresowani licytują się, kto ma przyjąć biednego człowieka do siebie na utrzymanie. W zamian za to otrzymuje pieniądze
z gminy i pracownika.  Tylko, że zamiast licytować coraz wyższą cenę, licytują coraz niższą. 
Głównym bohaterem jest Kuntz Wunderli, starszy mężczyzna, niemogący samodzielnie się utrzymać. 
Czytając tekst miałam wrażenie, że marzy tylko o jednym. By godnie się zestarzeć i mieć co zjeść. Może, ktoś powiedzieć, że co to za marzenie? Dla bohatera, to było marzenie. Trudne, niemal niemożliwe do zrealizowania. 

Siedzę od kilku godzin i myślę o tej historii... (Jak opublikuję post, będzie dzień po). 
I?
Im dłużej o niej myślę... tym, chyba coraz lepiej ją rozumiem. Próbuję, dość do tego, co konkretnie pisarka chciała przekazać czytelnikom. Niestety, nie czuję się na tyle kompetentna, by znaleźć rozwiązanie. Dlatego skupię się na własnych refleksjach. 

Na samym początku zaczęłam zastanawiać się dlaczego autorka nadała nowelce taki tytuł: Miłosierdzie gminy. Mnie na początku trochę to zwiodło. Potem już wiedziałam.  Niewielka, a bardzo wymowna. Zastanawiałam się dlaczego ludzie stworzyli w tej opowieści taką gminę. ? Po to, by tylko powierzchownie ukryć, to co jest problemem naszego świata. I lat, które przeminęły, i nam aktualnych.  
Druga sprawa, która przykuła moją uwagę, to to jak postrzegani są tam ludzie starsi. I niestety, nie jest to poszanowanie, dla ich wieku i doświadczeń. Są traktowani bardzo źle, po macoszemu, jako tania siła robocza. To "miłosierdzie" jest tylko przykrywką. Chodzi jedynie o pieniądze i budowanie dobrego wizerunku. 

Opisałam fabułę, jak umiałam najlepiej. Jeśli zdradziłam zbyt wiele, to wybaczcie. 
W wolnej chwili przeczytajcie, bo to bardzo mądra lektura.
Possi 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz


Bardzo dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, bardzo mnie motywują do działania. Warto pozostawić po sobie ślad :).