Zabrał mnie w podróż, kolejną





Sztuka musi być obecna wszędzie, dla każdego, bo jest manifestacją wolności.
s.106. 


Uwielbiam książki Erica-Emmanuela Schmitta od lat, od czasu, gdy w szkole przeczytałam po raz pierwszy Oskara i Panią Różę, po latach wróciłam do tej krótkiej powieści, a później zaczęłam dociekać, co jeszcze napisał. I tak od jednej książki do kolejnej, zebrałam prawie wszystkie, które zostały wydane w języku polskim. Na bieżąco śledzę wydania i wznowienia, kolekcja wydań zdobi moją biblioteczkę. Nie, nie piszę tego żeby się chwalić, po prostu chciałam ukazać, że ważne są dla mnie jego książki i opisane w nich historie. Literatura pisarza jest dla mnie ozdobą, ubogaceniem wśród tych wszystkich powieści po jakie dane jest mi sięgnąć. Schmitt oczarował mnie językiem (tak wiem, czytam tłumaczenia, ale one też są kwintesencją jego formy podania), obserwacjami na temat czasu, ludzi, emocji, miłości, a szczególnie, gdy w jednej książce opowiadał o swojej mamie, o relacji. Chodzi o Dziennik utraconej miłości. Sama nie jestem mamą, ale to w jaki sposób pisał o rodzicielce, wprawiało we wzruszenie.  Poza tym nie raz mnie zaskoczył, wprawił w zadumę, zaskoczenie. Za to wszystko, za wielobarwność uwielbiam jego książki i czytam z zapartym tchem czekając na kolejne. 

Gdy zobaczyłam zapowiedź o nowym tytule Sen o Jerozolimie, nie wahałam się, zaraz książka znalazła się w koszyku w księgarni internetowej. Na początku przeczytałam kilka stron, powąchałam nowy nabytek (tak, wącham książki), poprzyglądałam się okładce (pięknej, kolorowej i bardzo wymownej), zrozumiałam jej wygląd po przeczytaniu Snu... . I miałam odłożyć, skończyć inną zaczętą. Nie dałam rady...

Schmitt zabrał mnie w podróż do Ziemi Świętej. Nigdy tam nie byłam, czy kiedyś będę? Nie wiem. Miałam wrażenie, że jestem tam z nim, widziałam poprzez słowa, krajobraz, ludzi, którzy mu towarzyszyli. 

To dla autora musiała być niesamowita podróż, oczywiście tylko się domyślam na podstawie tego, co napisał, ale książka na to wskazuje. 
Opisał swoje doświadczenia od zaproszenia na tę wyprawę, po koniec podróży i powrót do domu. To niesamowite móc towarzyszyć przez słowa pisarzowi w takich przeżyciach. Z jednej strony Sen o Jerozolimie można traktować jak powieść i drogę śladami chrześcijaństwa, Jezusa Chrystusa, ale też osobistą drogę spotkania autora z Bogiem i z własnymi doświadczeniami, wiarą, przeszłością. Moim zdaniem jest w niej wiele wątków biograficznych Schmitta, ale być może ktoś się nie zgodzi z moją interpretacją. 

Piękna, bardzo refleksyjna książka, zawierająca słowa od Papieża Franciszka, nieco intymna i bardzo odważna historia, malująca obrazy, tchnąca duchem i czymś z sacrum. Mnie uwiodła, rozbiła w sercu jakieś mury i dała mi to "coś", co potrzebowałam. Bardzo się cieszę, że ją przeczytałam i chętnie do niej wrócę. Wyszła mi dość nietypowa recenzja, ale mam nadzieję, że przeczytacie ją i znajdziecie coś, co skusi Was byście zerknęli na książkę.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz


Bardzo dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, bardzo mnie motywują do działania. Warto pozostawić po sobie ślad :).