Cześć! Moi drodzy czytelnicy, jak ostatnio mogliście zauważyć
na blogu pojawiła się recenzja Ucieleśnionych
emocji Aleksandry Turek. Książka skradła moje czytelnicze serce i
rozbudziła uśpioną wyobraźnię oraz chęć sięgnięcia po powieści fantasy. Wtedy
narodziło się we mnie małe pragnienie, a może marzenie. Chciałam zadać Oli
kilka pytań związanych z książką. Zapytałam czy nie zgodziłaby się może na taki
blogowy wywiad. Wiem, że nie jestem profesjonalistką, ale podoba mi się taka
forma rozmowy i poznawania autora. Dlatego wyobraźcie sobie, jaka byłam
szczęśliwa, kiedy Ola się zgodziła.
Chciałabym Wam przedstawić autorkę Ucieleśnionych emocji Aleksandrę Turek.
Kilka słów od Oli.
Mam
26 lat, pracuje jako trenerka koni, kocham czytać książki i to naprawdę różne
od fantastyki po podręczniki weterynaryjne. Wierzę, że w każdej dziedzinie jest
coś fascynującego. Jestem introwertykiem, więc dla mnie największą przyjemnością
jest nie wychodzić z domu, co wcale nie oznacza, że nie lubię przygód. Kocham
poznawać nowe miejsca lubię podróżować w gronie przyjaciół. Łatwiej mi się
dogadać ze zwierzętami niż z ludźmi. Z ciekawością parze na świat. Mam dwa koty
i konia. Największym marzeniem (na ten moment) jest wrócić do Korei Południowej i wydać drugą część Ucieleśnionych.
Paulina: Olu, znam już trochę czasu Twój profil na
Instagramie i wiem, że konie w Twoim
życiu są bardzo ważne, kiedy zaczęła się z nimi Twoja przygoda?
Aleksandra: Zaczęłam jeździć razem z mamą. Z początku były to
normalne jazdy w zastępie w szkółce jeździeckiej. Powiem szczerze, że średnio
mi się podobało, ale moja mama jeździła z takim jednym panem, który okazało się
jeździł w stylu western. Mama tak była tym zafascynowana, inny styl, inne
siodło, normalnie dziki zachód, że razem przenieśliśmy się do innej stajni,
która była tylko westernowa. Tam też poznałyśmy naszą przyszłą trenerkę.
Oczywiście potem uwidocznił się temat własnego konia, a jak pojawił się koń to
i zawody. Można by powiedzieć, że był to bardzo rodzinny sport, bo mój tata był
komentatorem tych zawodów. Jakoś te konie zawsze były w moim życiu, czy to w
ciągu roku szkolnego czy na wakacjach, zawsze musiał i jest nadal ten element przygody.
Teraz jak już nie startuje, a trenuje i uczę ludzi, nadal sprawia mi to ogromną
przyjemność.
P: Muszę Ci powiedzieć, że zebrałaś niesamowite
doświadczenia. Pamiętam, że jako mała dziewczynka parę razy jeździłam konno,
ale to nie była jazda takiej klasy. Jak o tym opowiedziałaś to czuć, że jest to
Twoja ogromna pasja, która sprawia Ci przyjemność. To piękne. Odrobinę
zmieniając temat, idąc w kierunku literatury. Od jak dawna lubisz czytać
książki?
A: Tak naprawdę to chyba gdzieś pod koniec podstawówki
zaczęłam czytać. Wcześniej to była największa kara pod słońcem, dać mi książkę
i kazać czytać. Pamiętam jednak taki moment. Moja mama miała znajomą w
wydawnictwie i na polski rynek wchodziła pierwsza część Ulyssesa Moora Wrota Czasu.
Dostałam tę książkę, by napisać recenzję. Co zabawne recenzji nigdy nie
napisałam, ale książka mnie tak wciągnęła, byłam w niej tak totalnie zakochana,
że gdy tylko pojawiały kolejne części ja leciałam do księgarni, by potem
książkę przeczytać w trzy godziny. To chyba był właśnie początek mojej
czytelniczej przygody.
A: Jeśli miałam takie marzenie to sobie go nie uświadamiałam.
Od zawsze lubiłam wymyślać niestworzone historie. Jakoś wymyślony świat był
ciekawszy i też przez wiele lat pisałam różnego rodzaju opowiadania czy
historie, ale wtedy nie myślałam, że kiedykolwiek wydam książkę.
P: Fantasy, to taka literatura, która ma albo zwolenników,
albo przeciwników. Nie wszyscy lubią po nią sięgać i wchodzić w zaczarowane
światy. A jak to jest u Ciebie? Masz jakieś ulubione powieści fantasy, które
Twoim zdaniem fani tego gatunku powinni znać?
A: Na zawsze w moim sercu będzie miał miejsce Harry Potter. Znam go na pamięć tak
dobrze, że mogę cytować niektóre sceny z książek. Dodatkowo bardzo lubię Opowieści z Narnii, ale i też Mroczne Materie, (które też w pewnym
stopniu były inspiracją do Ucieleśnionych
Emocji). Lubię książki, w których non stop coś się dzieje, że nie
zauważasz jak czytasz. Swego czasu zaczytywałam się mocno w Baśnioborze.
P:
Ile pisałaś książkę?
A: Część pierwszą, która tak naprawdę została podzielona,
pisałam półtora roku. Kolejne części już nieco krócej.
P: To według Ciebie
długo czy krótko?
P:
Co zainspirowało Cię
do napisania Ucieleśnionych emocji?
A: Ja się śmieje, że to ta historia mnie znalazła. Gdy
zaczynałam pisać i tak naprawdę, gdy piszę dalej dużo improwizuje. Niby mam
plan wydarzeń i wiem do czego zmierzam, ale często historia sama mnie prowadzi.
Śmieje się, że piszę, bo sama jestem ciekawa, co się wydarzy.
P: Intrygujące jest
to, co mówisz. Myślę, jednak że właśnie tak jest z pisaniem, w nim zawsze drzemie
nutka tajemnicy, która może nas zaskoczyć, ponieważ nasza wyobraźnia zacznie z
czymś oddziaływać i nagle pojawia się nowy wątek, coś czego nie planowaliśmy.
To moim zdaniem tylko pokazuje, że historie też trochę żyją swoim życiem.
A: Oczywiście, że tak. Najlepszy przykład to znów Livid czy bohaterowie, który istnieją naprawdę, Alex czy Noba. Znam je od wielu lat, a i tak w książce są zupełnie inne niż obserwuje w rzeczywistości. I to naprawdę jest niesamowite, że to ja stawiam te literki, układam je w zdania, ale nadal nie mam pełnej władzy nad tym, co się w tej historii stanie. Uwielbiam to!
P: W książce zaintrygowała mnie jedna rzecz. Jako miejsce
akcji wybrałaś Koreę Południową, czy zdradzisz mi i czytelnikom - dlaczego?
A: Gdy poznałam moją przyjaciółkę okazało się, że jest bardzo
zainteresowana Koreą, kulturą i językiem. Ja nie wiedziałam o tym kraju
nic, prócz jednej/dwóch dram i jednego zespołu. Im bardziej żeśmy się wkręcały
w muzykę i poznawanie kultury, coraz bardziej nas tam wciągało. Z początku, gdy
był to średniej, jakości fanfik, musiała tam też być Korea Południowa. Gdy
przed wydaniem książki miałam z Alex okazję odwiedzić Korę, naprawdę było to
tak niesamowite przeżycie, wręcz spełnienie marzeń, że nie miałam innego
wyjścia ja totalnie się temu poddać.
P:
Byłaś w Korei, marzysz o zwiedzeniu jakiegoś miejsca na Ziemi?
A: Oczywiście bardzo bym chciała jeszcze raz polecieć do
Korei Południowej i tak całkowicie ją zwiedzić i marzy mi się wizyta w parku
rozrywki Harrego Pottera na Florydzie.
P:
Masz jakiegoś ulubionego bohatera w swojej książce, z kimś się utożsamiasz?
A: Ta postać, z którą się najbardziej utożsamiam jest dopiero
w dalszych częściach, a w tej, co została wydana to oczywiście Livid, ale też
nie do końca. Może powiem tak: Ona jest mną, ale ja bardzo chcę być jak ona.
P:
Twoja wypowiedź o bohaterce bardzo mnie zaintrygowała. Dlaczego imię Livid,
skąd się wzięło?
A: Imię Vivid użyłam w mojej pierwszej książce, wiedząc, że
pewnie już do niej nigdy nie wrócę ukradłam imię i potrzebowałam jakoś nazwać
główną bohaterkę tak by ładnie brzmiało z Vividem.
P: To jeszcze jedno
pytanie na koniec. Co dalej?
A: To zapewne pytanie o dalszy ciąg Ucieleśnionych. Odpowiem tak: Główną serie mam już skończoną. W
sumie 4 książki. Gdy kończyłam pisać ostatnią część – byłam pewna, że to
koniec. Wytrzymałam miesiąc bez pisania dalej historii Livid. Nic więcej nie
zdradzam.
P: To tym
optymistycznym i tajemniczym akcentem kończymy wywiad. Olu, bardzo, bardzo Ci
dziękuję za to, że zgodziłaś się na ten wywiad. Niezmiernie miło mi! Kibicuję
Ci i trzymam kciuki za kolejne przygody bohaterów, za wydanie książek. I czekam
aż się pojawią! Koniecznie daj znać J.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, bardzo mnie motywują do działania. Warto pozostawić po sobie ślad :).