Matka często wspominała mi, że prawdziwe życie ma smak słonej wanilii. Chcemy, aby wszystko przyszło łatwo, bezproblemowo oraz wygodnie, bo przecież tak pokazują to reklamy. Każdy może wszystko, każdy może być każdym i nie ma barier. Tymczasem one istnieją, a my uczymy się je pokonywać. Jedne przekraczamy łatwiej, inne okazują się większym wyzwaniem. Dotyczy to także, a może przede wszystkim, uczuć. Gniewu, zawiści, wiary w drugą osobę… Miłości. Ta ostatnia jest trudna, wymagająca, ale potrafi znieść naprawdę wiele sztormów. Wtedy jednak tego nie wiedziałem. A raczej nie chciałem dostrzec, nawet gdy waliła mnie prosto w gębę różowym serduszkiem trzymanym przez pluszowego misia. Czemu tak się działo? Bo ograniczał mnie strach. Strach przed przeszłością, strach przed innym człowiekiem, strach przed uczuciem, które wypierałem z siebie od lat.
Czasem w naszym życiu pojawia się nagle jakiś człowiek, do którego podchodzimy z dużym dystansem, patrzymy na niego podejrzliwie. Powodują w nas niekiedy to nasze własne doświadczenia, a innym razem atmosfera, jaką ta osoba wokół siebie roztacza. Tacy niespodziewani goście nie raz stają się nauczką w życiu, ale bywa i tak, że zostają z nami, na dłużej, rozsiadając się obok, jak w wygodnym fotelu.
Tomek, to siedemnastolatek chodzący do liceum, właściwie człowiek cień, który podąża szkolnymi korytarzami, na pierwszy rzut oka wydaje się być nieciekawym człowiekiem. Żyjący w cieniu klasy i szkolnych gwiazd, ot zwykły chłopak lubiący mangi, anime, filmy grozy. I mający twardo wyrysowany plan na życie, który nie daje możliwości na inne, dodatkowe, nieprzewidziane sytuacje i hmmm... osoby. Do tego nie cierpi walentynek. Jednak jego ciche nerdowskie życie... zostaje odrobinę zburzone. Z powodu swoich głupich pomysłów, ponosi konsekwencje. Za sprawą swojej wychowawczyni trafia do Klubu Pomocników. Ma pomóc Annie i Amandzie w przygotowaniu imprezy walentynkowej (o masz ci los). Początkowo jego nowe znajome z podejrzliwością przyglądają się jego zachowaniu i reakcjom. Obie dziewczyny są na najwyższym szczeblu szkolnego łańcucha, mądre, do tego piękne i olśniewające. Mogłby mieć każdego chłopaka w szkole. On zaś bardzo szczery i nieoszczędzający uszczypliwych komentarzy, nie zauważa tego, jak jest przez nie odbierany, ani że jego komentarze mogą boleć. W powieści Artura Tojzy spotykają się ze sobą dwa światy, dziewczyn, które w szkole odbierane są niczym gwiazdy, rówieśnicy wszędzie je dostrzegają, są jak celebryci na ustach całej szkolnej społeczności. I cichy świat chłopaka, który przechodzi niezauważony niczym mysz pod miotłą. Czy spotkanie trzech tak różnych dusz może wywołać mieszankę wybuchową? O tym przekonajcie się sami sięgając po książkę.
Dla mnie Słona wanilia to świetna powieść dla nastolatków, młodych dorosłych, którzy wkraczają dorosłe życie. Tych uczących się do matury, ale również tych wypatrujących z zapartym tchem studiów i pewnej dozy samodzielności. Jest to bardzo mądra i dobrze przemyślana przez autora historia, bohaterowie również są charakterni i zdecydowanie nie można się z nimi nudzić. Wręcz chwilami od książki bardzo trudno się oderwać, czytałam nocami, bo miałam wtedy najwięcej czasu. I choć kleiły mi się oczy, to tak bardzo chciałam wiedzieć, co będzie dalej. Więc to bardzo dobry znak, że można napisać powieść dla nastolatków, tak, że wciągnie bez reszty.
Powieść porusza wiele ważnych kwestii, w tym temat zakochania, rozwijających się uczuć, czasem dość skrajnych, ale również tego, że można się czuć wśród nich bardzo zagubionym. Czasem nie umiejąc ich okazać, bądź też dopuścić do siebie. Autor przez bohaterów ukazuje też dwa oblicza relacji, kobiecy punkt widzenia i męski. Dwa światy, choć z pozoru wydają się łatwe do okiełznania, wcale takie nie są. Relacje damsko-męskie, cóż bywają trudne, nawet bardzo. Autor sięga również po temat wyborów, który młodym, dorastającym ludziom, jest bliski, ponieważ przed nimi stoją samodzielne wybory mówiące o ich przyszłości.
Dla mnie osobiście to była też niesamowita lektura, ponieważ przypomniała mi czasy mojego gimnazjum. I mimo iż byłam trochę, jak Tomek. Szarą myszką będącą z boku klasy, to angażowałam się jednak, w to, co działo się wokół. Historia z Słonej wanilii sprawiła, że mogłam z perspektywy spojrzeć na siebie samą i na wydarzenia z tamtych lat. I na pierwszą miłość, którą zrozumiałam zbyt późno. Żałuję, ale zmienić nic nie mogę...
Poczułam na chwilę smak początku lat 2000, a raczej ich pierwszego dziesięciolecia, gdzie media społecznościowe, opinie, hejt itp. nie miały takiego wpływu na ludzi jak teraz, świat kręcił się wśród młodych też poza telefonami. To były dodatki do tego, co było wokół nas.
I autor przypomniał mi swoją książka też moje lektury, gdy byłam młodsza od bohaterów, Pamiętnik nastolatki i Kroplówkę z marzeniami, to klimat tamtych lat. Za co autorowi dziękuję, jak również za to, że szarym myszkom jak ja daje trochę nadziei na to, że znajdą miłość swojego życia. Nawet jeśli jedna z tych połówek nie cierpi walentynek.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Autorowi Arturowi Tojzie.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, bardzo mnie motywują do działania. Warto pozostawić po sobie ślad :).